środa, 16 października 2013

Rozdział VIII - "What? Is it Joke?"

Stałam jeszcze chwilę, sama, czując jedynie powiew wiatru we włosach. Mogłam się spóźnić, na zajęcia ale nie przejęłam się tym, zresztą jak zwyklę, więc wolnym krokiem ruszyłam do miejsca moich tortur. Choć Selena, powiedziała mi wiele słów, którymi powinnam się przejąć choć w najmniejszym stopniu, lub zaprzątać sobie nimi głowę, to tak wcale nie było.
Moje myśli, skupiły się tylko na jednym pytaniu. Czemu mnie nie odwiedzili? Musiałam się tego dowiedzieć, choć miało to oznaczać, że z własnej woli muszę podejść do mojej kochanej przyjaciółeczki i zadać je jeszcze raz, a potem nawet setki razy, do póki mi tego nie zdradzi.
Gdy, znalazłam się w budynku, zaczęłam się oglądać w każdą stronę w poszukiwaniu Seleny. Nie zajęło mi to długo czasu, bo mój wzrok wychaczył ją stojąca z książkami obok swojej szafki, która skolei sąsiadowała z moją. Od razu podążyłam w tamtym kierunku, powtarząjąc sobie w głowię, jak zadać to pytanie by ją nie zrazić, ponownie do swojej osoby. Musiałam to rozegrać na spokojnie, bez nerwów i oschłości, ale mój temperament wcale mi tego nie gwarantował.
Gdy znalazłam się, w wystarczającej odległości, by mogła mnie usłyszeć, rzuciłam:
- Dlaczego żadne, z was do mnie nie przyszło?
Słysząc mój głos, skierowała głowę w moją stronę, by potem móc powiedzieć, swoją zwykłą gatkę
- A, ty znowu tylko o sobie. - westchnęła.
- Wcale, nie. - zaprzeczyłam. - Chcę, tylko dowiedzieć się, czemu najlepsi przyjaciele porzucili mnie w momencie kiedy ich najbardziej potrzebowałam?
- Nic takiego nie miało miejsca, ok? - zapytała, już wyraźnie wściekła. - Gdy, tylko zniknęłaś, wszyscy Cię szukaliśmy, a po tym jak trafiłaś do szpitala poszliśmy Cię odwiedzić, ale lekarz stwierdził że to za szybko po takim wypadku i musieliśmy sobie pójść. Teraz dasz mi spokój? - zapytała, tak jakby ta odpowiedź miała mnie satysfakcjonować. O nie.
- Nie. - odpowiedziałam krótko. - W takim razie, czemu nie zrobiliście tego później? Kiedy była już taka możliwość?
- Wtedy, wypadły pewne komplikację. - od razu posmutniała na tą myśl.
- Jakie znowu komplikację? - zapytałam zaskoczona, a ona spojrzała na mnie jak na idiotkę.
- Ty udujasz, czy serio nic nie wiesz? - naglę rozmowa ze mną okazała się ciekawsza, bo porzuciała swoją dotychczasowa czynność i skupiła całą swoją uwagę na mnie. - Od kiedy chodzisz znowu do szkoły?
- Do jasnej, cholery nie zmieniaj tematu, dobrze? - podniosłam głos, bo zaczęło mnie to już denerwować, przez co parę osób które właśnie przechodziło spojrzało na nas. Pewnie jeszcze dzisiaj, usłyszę ciekawe plotki. Jebać ich.
- Nie zmieniam, po prostu spytałam, bo cała szkoła o tym gada, a Ty nawet nie zauważyłaś że Aschley jest nie obecna, a przecież zawsze wchodziła Ci w drogę. Nie pamiętasz?
Miała racja, ta idiotka wkurzała mnie na każdym kroku. Swoim wyglądem, zachowaniem, wszystkim. Dopiero teraz, po słowach Seleny uświadomiłam sobie, że jej nie ma. Nie widziałam jej w szkole od kiedy sama wróciłam, czyli jakieś 3 tygodnie.
- Co ona ma z tym wspólnego, i czemu jej nie ma? - to nie dawało, mi spokoju. Bałam się, że tak wcale nie chcę znać odpowiedzi, bo jaka by nie była z pewnością była przerażająca zarówno dla mnie jak i Sel. Po jej minie wywnioskowałam, że to nie było nic dobrego, a temat ten ją brzydzi z jakiegoś powodu. Mimo to, przełamała się i zaczęła mówić:
- Jakieś, parę tygodni przed twoją próbą samobójczą, była impreza. Nikt Ci nic nie mówił, bo stwierdzili, że i tak nie przyjdziesz. - od razu usprawiedliwiając organizatorów. Ale mieli rację, i tak bym się nie pojawiła. - Było to w domu u Aschley, bo jej rodzice znowu wyjechali i zostawili jej cały dom, pod opieką. Poszłam tam bo Justin był zaproszony i się uparł, a nie chciałam go tam puszczać samego bo nie ufam tej żmiji, ale nie ważne. Do rzeczy. - i wtedy przeszła do ciekawszej części. - Był tam też Harry. Nieźle się najebał, tak samo jak ta platynowa blondyneczka. Rozmawiali ze sobą przy basenie, a potem naglę zniknęli i nikt ich już po tem nie widział. Następnego dnia spotkaliśmy się w parku, i wtedy Harry przyznał się, że poszli razem do łóżka, ale tego żałuję, bo tak na prawdę nie wiedział co robi. - Moje usta uformowały się w wielką literę "O". Nie mogłam w to uwierzyć, ten Harry Styles, który podrywał mnie za każdym razem kiedy przychodził do mojego brata i ten sam który tak nie znosił tej laski, przespał się z nią, bo wypił jednego drinka za dużo? Jezu, tyle mnie ominęło. Wszystko się zmieniło.
- Wszystko byłoby ok, i każdy zapomniałby o tej sprawie, bo sama ona sobie tego zażyczyła, gdyby nie jeden fakt. - przerwała, i spojrzała się na mnie, by upewnić, się czy chcę się jednak tego dowiedzieć. Widząc że czekam, by kontynowała, dokończyła - że Aschley, zaszła w ciąże. - a potem spuściła wzrok.
Jeśli wtedy byłam w szoku, to nie miałam pojęcia, jak ten stan się nazywa. To była istna paranoja. Jakaś klątwa. Brakowało mi słów, by wyrazić to co czułam.
- Dlatego nie mogliśmy przyjść. - dodała. - Ojciec Harrego, nieźle się wkurzył i wyrzucił go z domu. Moi rodzice, Dan, Justina, czy nawet Louisa, nie chcieli go przyjąć pod swój dach, bo w każdym, z tych domów są młode dziewczyny i obawiali się że, im też zrobi dziecko. Musieliśmy, więc szukać mu jakiego mieszkania. Przepraszam.
Tego się nie spodziewałam, nawet w swoim największym koszmarze. Harry był za przeproszeniem w gównie. Jedna noc, całkowicie odmieniła jego życie, tak samo jak i moję. Nie rozmawiałam z nim, od bardzo dawa, nie miałam pojęcia co się u niego dzieję, bo nawet nie raczyłam zauważyć, że od dłuższego czasu nie jest już stałym gościem w naszym domu, a Liam który udawał obrażonego, też nic mi nie powiedział. Nie miałam czasu, się dłużej zastanawiać kto tu jest winny, na kogo powinnam być zła i wyrzucić całą moją złość, bo właśnie zadwonił dzwonek na lecję, a uczniowie zaczęli się żegnać między sobą i skierowali się do swoich klas. Nawet Selena, która nie obdarzyła mnie ani jednym spojrzeniem, poleciała jak na zawołanie, na zajęcia pani Tanner z biologi. Tylko nie ja. Na korytarzu robiło się coraz bardziej cicho, aż głosy całkowicię zniknęły i wokół nie było żadnej żywej duszy. Mimo to, ja stałam wciąż przy swojej szafce, słuchając bicia swojego serca. Miałam plan. Chciałam powiedzieć temu wariatowi, że ma mnie, że jestem z nim, mimo wszystko, mimo jego problemów, mimo tego co mówią inni. On zawsze będzie, tym słodkim chłopakiem w loczkach z dołeczkami z którym kłóciłam się od podstawówki, kto jest lepszy z matmy, i o to czyja kolej do łazienki, czy o zwykłą nuttele do chleba. Kochałam go jak, drugiego brata. Nie chciałam by był sam, bo znałam to uczucie i zdecydowanie należało do najgorszych na świecie.
Postanowiłam, że przejdę się na naszą uczelnie, nie chciałam zawracać sobie głowy, że Liam mnie zobaczy i doniesie rodzicom że byłam na wagarach, a byłam tego pewna bo chodził z Harrym, na te same zajęcia byli kumplami i nie odstępowali się na krok, a co do tego drugiego, bo po prostu, już nie zachowuję się jak mój dawny brat, nie liczy się z tym co mam do powodzenia, tylko rani, na każdy z możliwych sposobów.
Chciałam, zamknąć szafkę, która z jakiś dziwnych powodów była otwarta, bo nie przypominałam sobie, bym ją w ogóle otwierała, ale coś mnie powstrzymało. Na samym wierzchu, leżała biała koperta, zaadresowana do mnie, zaskoczona wzięłam ją do ręki i spojrzałam na napis:

"Dla Vani."

Kurwa. Wtedy przestało to być zabawne. Istniała, tylko jedna osoba która mnie tak nazywała, i ta sama osoba, nie żyła od paru mięsięcy. Czułam, jakby moje sercę stanęło, a potem przyśpieszyło i rozwalało mnie na milon kawałków od środka.
Bez wachania, otworzyłam i wyciągnęłam zawartość. Tak jak ostatnio była to biała, kartka, której treść brzmiała następująco:

"Hej, skarbie!
Wyda, Ci się to bardzo dziwne, ale któregoś dnia, słysząc wiadomość, której nigdy w całym swoim życiu nie chciałem słyszeć, zacząłem wspominać, wszystkie najlepsze chwilę które przeżyłem. Po chwili się zorietnowałem, że w każdej z nich brałaś swój udział. To cudowne, jak jedna osoba, niespodziewanie może odmienić twoje życie. Ja nie żałuję niczego, bo dzięki tobie jestem/byłem najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Każdego dnia budziłem się z uśmiechem na ustach, bo miałem dla kogo wstawać, kształcić się, przeżyć każdy dzień po kolei. Przetrwać. Dajesz/Dawałaś mi ogromną ilość energi, by pokonać każde przeciwności losów, które napotykałem, byle tylko nie zburzyły mojego szczęścia obok Ciebie. To jest niesamowite. Od początku Cię kochałem, ale definicję miłości poznałem o wiele później i musiało się wydarzyć, coś na prawdę strasznego bym pojął całkowite, znaczenie tego słowa. Za to Ci dziękuję. Jesteś/Byłaś moim światłem w tunelu, gwiazdą na niebie, moim słońcem, moją księżniczką i chociaż bym chciał napisać teraz; Jesteś, moja, tylko moja i nie będziesz nikogo więcej. Nie mogę. Nie potrafię żyć, taką złudną nadzieją. Marzenie które kiedyś wydawało się oczywiste, jest teraz nikłe na spełenienie. Nie doczekam tego i to boli, jak cholera. Chcę jedynie, żebyś była szczęśliwa, po tym co się stanie, nie przestała żyć i walczyć, bo mimo tego że mnie nie ma ja widzę i czuję wszystko. Kocham Cię.
Twój Zayn."

Moje oczy zapełniły się łzami, przez co straciłam ostrość widzenia. Oparłam się o szafkę, bo myślałam że zemdleje po czym zjechałam w dół, lodując pośladkami na ziemi. Oparta łokciami o kolana, wypuściłam z siebie wszystkie emocję i zaczęłam płakać. Nie robiłam tego od kiedy wyszłam z wariatkowa, ale kto by się znowu nie załamał po przeczytaniu czego takiego? Zadawałam sobie w kółko pytanie. O co mu chodziło? Skąd te smutne myśli? I w jaki sposób ten list znalazł się w moje szafcę? Tyle pytań, na które nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi.
Po paru, minutach w końcu się uspokoiłam, schowałam list do torby i podpierając się rękoma wstałam o własnych siłach. Kątem oka spojrzałam na szafkę. Moje sercę dosłownie stanęło. Chwilę wcześniej nie było na niej nic, a teraz na granatowych drzwiczkach widniał czerwony napis:

"PS. Niall wydaję się spoko gościem, bądź dla niego milsza."

Jeśli wtedy, byłam roztrzęsiona i załamana to co miałam powiedzieć teraz? Zatkało mnie, zaczęłam się oglądać wszędzie w poszukiwaniu jakieś osoby, która zrobiła sobie taki głupi żart. Był tylko był jeden problem, który wykluczał taką możliwość. Ja siedziałam z boku, nie możliwe było żeby ktoś przyszedł, napisał to i poszedł skoro znajdowałam się obok własnej szafki. Potem stwierdziłam, że to moja wyobraźnia plata i mi figlę, a tego w rzeczywistości w ogóle nie ma. Upewniając się w tej kwesti, podeszłam bliżej i dotknęłam, jak wtedy myślałam czystej szafki, ale jednak nie. To było wymalowane na serio i co gorsza to nie była farba. To była krew.
Czy mogę już przewinnąc ten horror do końca?

____________________________________________________________

PS. nie spawdzone, bo nie mam siły, dopiero wróciłam z gór i jestem padnięta kochani.
co do ostatniego rozdziału, wiem że nie dodawałam długo, ale serio nie musieliście mnie aż tak karać, mam tylko nadzieję że teraz będzie co raz lepiej, bo fabuła się rozwija. ebughbbrfujvihug
Już, wiadomo czemu przyjaciele ją zawiedli nooo i o przykrej sytuacji Harrego, biedny ;c
Mogę wam teraz zdradzić, że w następnym rozdziale poznacie Taylor :)
Która, zaskoczy już od pierwszego spotkania i wyjdzie (bynajmniej planuję) pewien sekret, ale jak nie w 9, to już na pewno w 10 musi się wydać xDD

Do następnego,czyli 25.10 dopiero kochani bo dużo sprawdzianów w następnym tygodniu ;/
KOCHAM WAS <33
ale komentujcie bo to bardzo motywuję, i jakby było ich więcej to i rozdiały pojawiałyby się częściej. :)