sobota, 11 maja 2013

Rozdział V - I'm afraid

UWAGA ! 
DAJCIE FOLLOW --- > @TheOtherSide_PL
JEST TO OFICJALNE KONTO TEGO OPOWIADANIA
TAM LEPIEJ MI SIĘ OGARNIE :)
BTW. JA FOLLOWUJE TYLKO CZYTELNIKÓW!! 


PIOSENKA

"Miłość, która jest gotowa nawet oddać życie, nie zginie"


".....Wydawać by się mogło, że to głupie. Pisać list do kogoś kto nie żyję. Można to uznać za kolejny efekt mojej pogłębiającej się depresji i samotności, która wisi nade mną od kiedy zostawiłeś mnie samej sobie, ale też jako akt miłości którą darzę cię do dziś. Nic się nie zmieniło. Odszedłeś. Obiecywałeś. W kółko słyszałam jacy będziemy szczęśliwi za parę lat we własnym domku z ogródkiem, psem i trójką naszych małych dzieci. Ty wracający z pracy, witający się ze mną u progu mieszkania, całujący mnie w policzek w momencie kiedy nie mogę cię przytulić z powodu moich dłoni, brudnych od mąki bo właśnie gotowałam obiad. Kiedyś obraz realnej przyszłości. Teraz złudne marzenia które wpajałam sobie każdego dnia z nadzieją że to co się wydarzyło nie miało miejsca.
 Każdy mi powtarzał "żyj dalej", "bądź silna", "uśmiechnij się", ale nie zdawali sobie sprawy że ty jesteś moim życiem, ty dawałeś mi siłę i to ty sprawiałeś że się uśmiechałam. Gdzie tu sens tych próśb skoro ciebie już nie ma ? Nie chcę niczyjej litości. Miałam wokół siebie mnóstwo ludzi. Nie prosiłam się o to, a jednak. Objaw ich miłości do mnie? Raczej wątpię. Raczej ciekawość, i kolejny temat do plotek. Nie poznaję już nikogo. A może to ja się zmieniłam ? Niczego już nie jestem pewna. Z Seleną nie potrafię już rozmawiać, kłócę się z rodzeństwem, Louisa nie poznaję.
 To koniec. Upadłam. Zdałam sobie sprawę dopiero z tego kiedy odnalazłam twój list zaadresowany do mnie pod moim łóżkiem. Choć tak na prawdę dzień twojej śmierci mogę uznać za swój oficjalny koniec. Nie chcę tak żyć, nie chcę się tak czuć. Chcę to zatrzymać. Nie zniosę tego więcej. Tylko wszystkich ranie i nic więcej. Nie jestem nikomu do życia potrzebna. Postawiłam wokół siebie mur i nikomu nie pozwalam się do siebie zbliżyć.
 Dlatego podjęłam najważniejszą decyzję w swoim życiu. Chcę być z tobą. Chcę znowu cię przytulić, poczuć twój zapach i dotyk, mieć oparcie i wrażenie że wszystko będzie dobrze, a odnaleźć to mogę tylko tam gdzie jesteś ty. Przepraszam jeśli zawiodłam, jestem słaba. Dziękuję ci za każdy dzień. Szczególnie za ten w którym mi się oświadczyłeś. Nie zdążyłam się nawet nikomu pochwalić. Lecz pierścionek zawsze trzymałam przy sobie. Szkoda tylko że byliśmy narzeczeństwem parę godzin. Odchodzę więc nie jako twoja dziewczyna, ale narzeczona. Dziękuję. Moje serce przestanie bić w miejscu w którym zawsze przyśpieszało moje tętno. Tam skąd mam najlepsza wspomnienia. W miejscu znanym tylko nam.
 Kocham cię. 
Twoja Vanessa. 

Wraz z ostatnim słowem mój mózg się wyłączył. Nie myślałam. Nie wiedziałam nawet co mam o tym sądzić. W tym liście zawarła całą prawdę więc po co się oszukiwać i mówić że postradała zmysły? Choć to się wykluczało. Nie zdawałam sobie sprawy że wstrzymałam oddech do póki Justin się nie odezwał.
- Sytuacja jest kurewsko nieobiecująca.!
- Co robimy? Nie możemy tu tak stać. Ratujmy ją.! - odparła El spanikowanym głosem.
- Nie mam pojęcia co to za miejsce w którym chcę się zabić. - odpowiedziałam zrezygnowana.
- Jak to nie wiesz? - zapytali chórem z niedowierzaniem.
- Nie wiem ok? - wydarłam się przez co wprawiłam ich w większe osłupienie. - Nie jestem wszechwiedząca. Mimo że była moją najlepszą przyjaciółką nigdy mi tego nie powiedziała, więc zanim zaczniecie mnie osądzać, pomyślcie że to był ich sekret!
Między nami zapadła cisza która zdawała się trwać wiecznie, do póki nie przerwała tego dziewczyna.
- Przepraszamy, masz rację, ale i tak nie możemy siedzieć bezczynnie i czekać na zbawienie od losu. - na co Justin przytaknął że się zgadza a ja posłałam im smutny uśmiech w tym samym momencie w którym ogarnęła mnie fala wspomnień a ja zbladłam.

Muszę iść, umówiłam się z Zaynem. - wyparowała Vanessa wstając z mojego łóżka, gdzie przed chwilą oglądałyśmy albumu z dzieciństwa. 
- Nie ma sprawy. Gdzie się spotykacie? - zapytałam.
- Nad jeziorem..... - odparła moja przyjaciółka, przerywając nagle i zarywając usta dłonią jakby beształa się za to co powiedziała.
- Gdzie ? - dopytywałam zaciekawiona.
- Nigdzie. - wyrzuciła szybko z siebie, nie wiedząc co powiedzieć w danym momencie. - Miałam na myśli co innego. - zaczęła wymachiwać rękoma spanikowana. - Spotkamy się później, pa.  - pocałowała mnie w policzek i wyszła zanim zdążyłam coś na to odpowiedzieć.

***

- Selena, chodź już. Jest obiad! - zawołała moja mama.
- Już idę. - odkrzyknęłam, wyłączyłam laptopa i zbiegłam na dół. 
- Rozłóż talerze na stole. - poprosiła moja rodzicielka a ja od razu wzięła się za polecone mi zadanie podczas którego cały czas rozmyślałam o tym co powiedziała mi koleżanka parę godzin temu.
- Mamo...- zaczęłam niepewnie.
- Tak ? - mruknęła odwracając głowę w moją stronę.
- Gdzie u nas w mieście jest jezioro ?  - zapytałam, a ona na dźwięk ostatniego słowa napięła się i przybrała poważny wyraz twarzy.
- Po co ci to wiedzieć? - jej ton zamienił się w szorstki z nutą strachu.
- Tak się pytam, bo Vanessa coś wspominała....
- Lepiej tam nie chodźcie. - przerwała mi. - To miejsce jest opustoszałe i niebezpieczne. Nikt tam już nie chodzi. - brzmiała bardzo stanowczo.
- Nie miałam takiego zamiaru. Chciałam się tylko dowiedzieć gdzie to jest. - powiedziałam spokojnie.
Westchnęła i zrezygnowana zaczęła mi tłumaczyć....

***

Kolejne słowa mojej matki wryły mi się w głowę a ja stałam osłupiała i powtarzałam je jak mantrę.
-Kochanie co się stało? - usłyszałam zatroskany głos Justina.
- Wiem gdzie ona jest. - popatrzyłam im prosto w oczy w których widziałam zdezorientowanie. - Wiem. - powtórzyłam, zadowolona z siebie.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Louisa z tą informacją. Odebrał już po drugim sygnale. Przekazałam mu wszystko w jak największym skrócie i od razu gdy pojął wskazówki dotarcia do tego miejsca, rozłączył się.
Ruszyłam szybko w stronę jeziorka, tak jak kiedyś opowiedziała mi mama. Choć sytuacja była tragiczna ja cieszyłam się że wyciągnęłam to kiedyś od niej i że dzięki Bogu przypomniałam sobie to mimo dużego upływu czasu.
Za sobą poczułam czyjeś kroki, co świadczyło o tym że zarówno mój chłopak jak i jego kuzynka, postanowili mi towarzyszyć.
Bardzo dobrze. Nie wiem co bym bez nich zrobiła. Sama.

*Oczami Louisa*

Gdy usłyszałem telefon, miałem nadzieję że to Vanessa, że się tylko zgubiła czy coś w tym stylu.
To świadczyło tylko o tym jakim kretynem jestem. Ona nie dzwoniła. Baaa ona nie rozmawiała.
Nie miałem pojęcia czy tylko ze mną i czy postępowała tak z resztą, lecz jednego byłem pewien, nie poznawałem jej.
Spojrzałem na wyświetlacz i ujrzałem zdjęcie Seleny. Wiedząc że szuka naszej koleżanki tak bardzo jak ja, oraz że to nie jest ten moment pytań *jaką sukienkę założyć?*, *co mam mu powiedzieć?*, bez wahania odebrałem.
- Hej, co się dzieję ?
Reszta potoczyła się sama. Dziewczyna mówiła szybko ale jednoczenie tak żebym nadążył, nie wyraźnie z powodu paniki w jej głosie ale tak żebym zrozumiał.
W tamtym momencie stało się jasne. Najgorsze przypuszczenia. Chciała się zabić. Gdy chciało mi się już płakać. Tak. Jestem facetem. Tak, płaczę. No i co z tego ? To nie grzech pokazywać swoje uczucia. Ja byłem za słaby żeby się z tym kryć, szczególnie przed bliskimi.
Powiedziała coś jeszcze. Od razu poprosiłem ją o namiaru. Gdy mój mózg wszystko zarejestrował. Podziękowałem jej, rozłączyłem się i bez wahania zaczęłam biec tak szybko jak pozwalały mi na to nogi.
Nie może. Ona nie może umrzeć.
Ktoś powie *nie byłeś z nią blisko, więc o co chodzi?* Fakt. Nie byłem. Nasze kontakty ograniczały się do *hej, co tam?* lub *wiesz gdzie jest Zayn?* oraz wspólnych wypadów do kina z całą paczką.
Nikt nie wie jednak co obiecałem, mojemu najlepszemu kumplowi.
Przyjaźniłem się z nim od małego. Byliśmy jak bracia. Oboje mieliśmy tylko siostry, więc ten układ nam pasował. Mogliśmy zawsze sobie ufać i polegać, więc pewnego dnia gdy przyszedł do mnie z prośbą, nie byłem zaskoczony, lecz to co usłyszałem potem wpędziło mnie w lęk i strach, przed czymś nieuniknionym.

- Posłuchaj stary, wiem, że prosiłem cię już o wiele, ale ... -zaczął, zacinając się.
Rozmawialiśmy siedząc u mnie w pokoju, na kanapie przed telewizorem.
- Nie wspominaj tylko mów. Zawsze ci pomogę, masz moje wsparcie. - poklepałem go po plechach by trochę się rozluźnił i w końcu mi powiedział.
- Obiecaj mi coś! - popatrzył mi prosto w oczy. Pierwszy raz od kiedy zaczął mówić. Mogłem dostrzec z nich strach, desperację, błaganie, jakbym był jego ostatnią deską ratunku. Jakby ode mnie zależało wszystko. 
W życiu nie widziałem go w takim stanie dlatego od razu wiedziałem że sprawa jest poważna.
- O co chodzi?
Po chwili milczenia w której z pewnością porządkował myśli, zaczął znów mówić.
- Jeśli mnie kiedyś zabraknie, zaopiekuj się moim skarbem, ok ? - po policzku spłynęła mu łza.
- Kurwa, bracie co ty  pierdolisz ? - uniosłem się trochę, myśląc że żartuję.
- Nie żartuję sobie. - odparł, jakby czytał mi w myślach. - Niech nie zrobi sobie krzywdy, ani nie popadała w kłopoty oraz postaraj się by była szczęśliwa, więc jeśli możesz to po prostu mi to przysięgnij. Za każdym razem jak to robiłeś, nigdy mnie nie zawiodłeś, więc jak zrobisz to znowu teraz, to będę spokojniejszy.
Błagam mnie wręcz na kolanach więc odparłem.
- Obiecuję. - na jego twarzy pojawił się smutny uśmiech. - Na naszą przyjaźń. - dodałem a potem złączyliśmy się w braterskim uścisku. 
I choć nie widziałem jego twarzy, byłem pewien że płaczę, mimo że starach się być twardy.

Popatrzyłem się w niebo. Było już prawię ciemno, słońce zachodziło, a świat spowijał mrok.
Czułem że tracę czas. Pieprzony czas który mi pozostał mi dotrzymać obietnicy.
Ciągle w biegu, spojrzałem w górę i powiedziałem do siebie:
- Obiecałem ci bracie, to słowa dotrzymam. - po czym pocałowałem sygnet który miałem na palcu. Oznakę naszej braterskiej przyjaźni. Jeden miałem ja, drugi on, który wraz z nim został pochowany.
Po czym podniosłem uściśniętą pięć do góry.
Nie mogłem pozwolić się jej zabić. Nie po tym co przysiągłem jej chłopakowi.
Gdyby mógł tu być, zabił by mnie za to, że je nie dopilnowałem. A ja chciałem żyć. Może ona nie, lecz ja tak i jeśli mi się uda, to na obiecuję na Boga że jej z oczu nie wypuszczę. Nawet pod prysznicem. Pomyślałem, a na ten wymysł który pojawił się w mojej głowię, uśmiechnąłem się jak głupi.
Tak Zayn. Nic się nie zmieniłem kumplu.



________________________________________________________________

nie wiem, co o tym sądzicie, to pozostawiam wam :)
nie długo, wygląd bloga się zmieni ! czuję że będzie taki bujsdigfnasqkfqf *O*

UWAGA !
Jeśli to czytasz to proszę skomentuj i dopisz swój nick z tt bo robię selekcję !
Jest was już 70 osób i za każdym razem ta liczba rośnie, a duże czasu pochłania, informowanie was.
Tym bardziej że tu taka liczba a komentarzy 24. Szkoda bo to bardzo motywuję <3

++++++

KLIKAJCIE RT !!!! TA DZIEWCZYNA JEST ŚWIETNA :)
CHCE WYGRAĆ PŁYTĘ JB, BO JEJ NIE STAĆ ;< POMÓŻMY NOOO RODZINKO DO DZIEŁA.

>>>>>>>> RT <<<<<<<<<





piątek, 3 maja 2013

Rozdział IV - Friendship

PIOSENKA

"Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać"

Szłam do wybranego przeze mnie miejsca. Tak to też musiało być epickie, nawet w moim wykonaniu. Chciałam mieć to już za sobą. Bałam się. Bałam się że powiem "nie", że się poddam i się nie odważę, a droga która ciągnęła się w nie skończoność wcale nie pomagała w tak zwanych wątpliwościach 5 minut przed dokonaniem mojego jakże desperackiego planu.
Bóg chyba nie sprzyjał mi za bardzo. Po drodze napotykałam wiele przeszkód, a może sama doszukiwałam się ich w każdej napotkanej rzeczy. Jedno było pewno błota się nie spodziewałam. Całe moje buty były ubrudzone a droga okazała się męczarnią. Jednak wspominając jak spędziłam wczorajszy dzień (czyli tak jak zwykle) na parapecie, obserwując ulewę za oknem jednogłośnie stwierdziłam że jestem idiotką.
Wiedziałam jednak po co idę. Gdzie idę. Dlatego szłam dumnie przed siebie, by zrobić ostatnią rzecz w moim nędznym życiu.
A przebiegający przede mną czarny kot zdawał się to tylko potwierdzać a ja nie wysilam się nawet na trzy kroki w tył. Skoro nie chciałam już się nigdy cofnąć to jak mogłabym teraz tym zaprzeczyć?
Po 10 minutach znalazłam się na miejscu. Otoczenie powiało wspomnieniami związanymi z tobą, z nami, to mnie tylko utwierdziło w przekonaniu, byłam zdesperowana wyłączyć to coś w mojej głowię. Myśli. Nacisnąć taki przełącznik by wyłączyć uczucia, a mogło to się tylko stać wraz z ostatnim biciem mojego serca które należało do ciebie.

*Oczami Seleny*

- Poczekaj. Spokojnie. Nie rozumiem cię. Powtórz jeszcze raz. - poprosiłam chłopaka, spanikowanym głosem.
Miałam nadzieję usłyszeć coś innego. Może się przesłyszałam, ale NIE.
*Vanessa zniknęła, nie wiadomo gdzie jest. Nie ma jej już prawie cały dzień. Wszyscy się martwią*.
Była może dużą dziewczynką, i nikogo nie powinno to dziwić że młoda dziewczyna nie siedzi w domu i znika na cały dzień tylko był jeden problem .... była stuknięta. Miała depresje. Brała leki, które może nic nie pomagały ale jednak. I jedyna myśl która przychodziła do głowy to, to że mogła sobie coś zrobić.
Chodź nie byłyśmy już tak blisko jak kiedyś, martwiłam się tak samo, kiedy w 5 klasie przez cały dzień nie odbierała ode mnie telefonów. Nie. Bałam się jeszcze bardziej. Wtedy wiedziałam co jej chodzi po głowię ale teraz totalna pustka.
- Idziemy jej szukać. Dołączysz się ? - zapytał głos w słuchawce.
- Tak jasne. Już wychodzę. - powiedziałam gdy ocknęłam się z przemyśleń. Popatrzyłam na Justina. Na jego twarzy malowało się zdezorientowanie.
Ale wiem że w głowię miał tylko jedną myśl *Vanessa*. To ona była naszym jedynym problemem od miesięcy.
- Ok. Spotykamy się w rynku za 15 minut. Tam się rozdzielimy. Możesz wziąć ze sobą Justina.
- Nie ma sprawy. - odpowiedziałam. - A kto idzie z nami ? - zadałam z pozoru retoryczne pytanie, ale nigdy nic nie wiadomo.
- My, mama Van, Stella, Liam z Harrym, jego rodzice, Danielle. Nie można się dodzwonić do jej ojca. Może twoja siostra wie coś o tym ?
- Louis, znowu zaczynasz ? - warknęłam na samą wspomnienie tej chorej sytuacji.
- Nie, Już nic nie mówię. - odparł. I mogłam przysiąść że podniósł ręce w obronnym geście.
- Zaraz będziemy. Pa. - i nie czekając na jego odpowiedź, rozłączyłam się.

***

- Gdzie idziecie ? - zapytała El, która właśnie wchodziła do domu kiedy my go opuszczaliśmy.
- Wychodzimy do ...- zaczął Justin, ale ja mu przerwałam.
- Idziemy na spacer. Jest taka ładna pogoda. Nie chce nam się siedzieć w domu. - za komunikowałam.
Eleanor popatrzyła się na mnie dziwnie a potem na swojego kuzyna, ale przytaknęła że rozumie, wzięła z blatu jedno duże soczyste jabłko, wzięła spory kęs i ruszyła na górę schodami do swojego pokoju.
Gdy tylko zniknęła z naszego pola widzenia, chłopak szturchnął mnie w ramie na co odskoczyłam.
- Ej, co robisz ? - zapytałam zdegustowana.
- Dlaczego kłamałaś? Ona przecież wie o twojej przyjaciółce. Nie potrzebnie to ukrywałaś.
- To nie o to chodzi. Chcę by mniej osób wiedziało by uniknąć plotek, a po za tym i tak nam nie może pomóc. Dużo się już o tym wysłuchała. Starczy jej. Pewnie ma dość tak jak my. - rzekłam smutno.
Potrząsnął głową na znak że rozumie, otworzył drzwi i wyszliśmy kierując się w stronę ratusza.

*Oczami Vanessy*

Przyszedł czas na wątpliwości. Ogarniały mnie zawsze kiedy moja decyzja była poważniejsza od "na jaki kolor pomalować sobie paznokcie?". Zawsze. Nigdy nie byłam pewna czegoś na 100%. Jedynie tylko tego że resztę życia spędzę u boku Zayna, a skończyło się tak jak się skończyło.
To mnie utwierdziło tylko bardziej w przekonaniu. Człowiek nigdy nie powinien być pewny swojego losu. Zawsze znajdzie się sposób w którym życie go zaskoczy. Nie zawsze tak jak sobie wymarzył ale z pewnością tak będzie.
Nic nie było więc pewne. Mogliśmy nawet pójść spać a szanse na to że obudzimy się rano wynosiły, pół na pół. Tak samo z rodzicami... kto wie czy cię nie adoptowali ? A twój wujek jest seryjnym mordercą?
Wszystko to składało się w jedną całość. WĄTPLIWOŚCI ŻYCIA.
A my przez cały czas naszej ziemskiej egzystencji mieliśmy nie tylko poznawać świat ale przekonywać się czy tak na prawdę jest.
Ja tego czasu już nie miałam. Z każdą minutą było go coraz mniej a moje serce biło coraz szybciej jakby czuło co się ma zamiar zaraz wydarzyć.
Zaczęły mi się przypominać te dobre i te złe chwile. Nie zawsze było kolorowo ale dawałam radę. Miałam siłę do walki z przeciwnościami losu. Teraz mi jej brakowało. Tak jakbym czerpała ją wcześniej od ciebie.

Miałam do tego prawo. Nikt nie mógł mi niczego zabronić. Kontrolować myśli, kiedy znajdowałam się   na krawędzi. Byłam pewna, że zbliża się koniec  a ja za nie długo przytulę mojego ukochanego.

*Oczami Seleny*
Szukaliśmy tej idiotki bardzo długo. Byliśmy zmęczeni ale nie mieliśmy innego wyjścia. Była chora i mogła sobie coś zrobić. Po za tym mimo wszystkich przeciwności losów nadal była moją przyjaciółką i nawet jej aroganckie zachowanie nie mogło tego zmienić.
Martwiłam się. Mogło się wydawać, że mam w dupie to czy ją znajdziemy ale byłam jedną z tych która  bała się o nią najbardziej. Nikt nie znał mnie tak dobrze jak ona, a fakt że gdyby role były odwrócone ona z pewnością wiedziałaby gdzie mnie szukać, wcale nie pomagał mi w zmniejszeniu mojego poczuciu winy.
Zastanawiałam się gdzie nie mogła pójść ale żadne miejsce nie przychodziło mi do głowy. Poddać się?
Nigdy w życiu. Czułam że to jest mój obowiązek. Nie mogłam tego tak zostawić. Zaczęłam analizować krok po kroku wszystkie możliwe miejsca w mieście gdy nagle rozbrzmiał telefon Justina.
Chłopak wyciągnął go z tylnej kieszeni swoich spodni, nacisnął zieloną słuchawkę i przyłożył do ucha.
- Co jest El? - zwrócił się do swojej kuzynki - Nie mam teraz czasu.
Sądziłam że się rozłączy ale widocznie to co miała mu do przekazania dziewczyna była bardzo ważną informacją bo jego ręka nie drgnęła i słuchał dalej.
Po minucie odezwał się znowu, swoim ochrypłym głosem:
- Jesteśmy pod domem Van. - wziął jeden głęboki oddech i kontynuował  - Będziemy tu na ciebie czekać. - po czym się rozłączył i spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
- Co jest ? - zapytałam spanikowana wstając z murku na którym się opierałam. - Czemu kazałeś jej przyjść? Mieliśmy jej nie mieszać...- nie dokończyłam zdania bo nagle mi przerwał.
- Ona może nam pomóc. - spuścił głowę w dół. - Widziałam ją dzisiaj i jest wściekła że jej nie powiedzieliśmy.
Zamurowało mnie. Jak? Jak mogła nam pomóc skoro w ogóle się z nią nie znała ? Nie mogłam liczyć na odpowiedź na to pytanie. Wszystko co działo się w okół mnie tego dnia pomału mnie przytłaczało. Zaczęłam podziwiać moją koleżankę która tak długo przed wszystkimi udawała że wszystko jest dobrze gdy tak na prawdę rozrywało ją to od środka a ja tego nie widziałam.

- Na mały palec ? - zapytała Van.
- Tak na mały palec. - potwierdziłam po czym zaplątałyśmy je między sobą.
- Od teraz zawsze, będziemy razem ... - zaczęła moja koleżanka.
- będziemy się wspierać i pocieszać ... - rzekłam ja.
- Pomagać w ciężkich chwilach ...
- Płakać gdy druga, płaczę. - uśmiechnęłam się smutno.
- Cieszyć się gdy druga jest szczęśliwa. - odparła moja towarzyszka.
- I Będziemy się znać jak nikt inny. - rzuciłam.
Po czym rzuciłyśmy się sobie w ramiona, rzewnie płacząc. 

Do oczu napłynęły mi łzy. Miałyśmy wtedy po 7 lat a zdaje się że byłyśmy o wiele mądrzejsze  Czas jednak upłynął a wraz z nim parę dobrych lat które nas zmieniły. Nie jesteśmy już takie jak kiedyś. Zmieniłyśmy się i to boli. Pomimo tego powinno być tak jak dawniej. Lecz zaczęłyśmy się oddalać, i żadna z nas nie mogła temu zapobiec. To było mimowolne, nowa szkoła, ludzi, chłopak, problemy rodzinne. Aż pewnego dnia kiedy same spojrzałyśmy sobie w oczy, nie poznałyśmy się siebie na wzajem. Kiedy to było?
Nie wiem, ale czy to ma znaczenie? Coś takiego oczywistego zdałam sobie dopiero w momencie kiedy byłam bezradna. Kiedy stwierdziłam że jej nie znam bo nie wiem gdzie może być, z kim i co robić. Kiedyś wiedziałam wszystko. Czytałam w jej myślach. Mogłam przewidzieć każdy jej krok. Teraz była tylko dla mnie kimś obcym. Jak przechodni na ulicy.
Boże... co czas może zrobić z ludźmi. Kiedy jej nie poznaję? To jak mogę samą siebie?
Wtedy pojawiła się zadyszana Eleanor która biegła w naszą stronę.
- Nie skomentuję jak głupi byliście ukrywając przede mną fakt że Van zaginęła. - zaczęła na wejściu.
Mimowolnie przewróciłam oczami i słuchałam jej dalej.
- Jednak nie mamy czasu, więc pogadam o tym z wami później. - zagroziła. - Byłam dzisiaj u rodziców. Siedziała przy grobie swojego chłopaka.
- Myślisz że tam nie byliśmy ? - przerwałam chamsko, zła sama na siebie.
Zignorowało mój ton i kontynuowała.
- Wiedziałam. Tylko źle szukaliście. - popatrzyła na nas z błyskiem w oku. Popatrzyliśmy na siebie z Justinem nie wiedząc o co jej chodzi.
- Chodźcie za mną. - odparła zrezygnowała i poprowadziła w swoją stronę.

**

Po paru minutach marszu okazało się że dotarliśmy na cmentarz. Byłam jeszcze bardziej zmieszana niż wcześniej ale chcąc uniknąć kłótni siedziałam cicho. Gdy stanęliśmy nad grobem Zayna, nachyliła się i wyciągnęła dużą białą kopertę spod wazonu.
Popatrzyliśmy na nią szerokimi oczami, zignorowała to jednak, podeszła bliżej i podając mi ją powiedziała:
- Proszę. Schowała to dzisiaj rano jak tu byłam. Nie wiem co tu pisze, nie otwierałam.
Zastanawiałam się czemu to akurat mi musiała wręczyć to czym kol wiek to było. Czemu nie matce Van, siostrze albo bratu... tylko mi ?
- Jesteś jej najlepszą przyjaciółką, znasz ją lepiej niż kto kol wiek inny. - wyrwał mnie z myśli jej melodyjny głos. O ironio. Wcale tak nie było. Mimo to grzecznie wzięłam od niej z ręki kawałek papieru i delikatnie otworzyłam by nie uszkodzić zawartości.
W środku był list, długi, pisany ręcznie, czarnym piórem. Zaczęłam czytać na głos. Po pierwszych słowach upewniłam się że miejsce ukrycia tego listu nie było przypadkowe a jej adresat choćby chciał nie mógł odkryć jego treści.

"Drogi Zaynie ...

_______________________________________________________



Bawię się w wredną i dowiecie się co jest w liście dopiero w kolejnym rozdziale ;d
mogę wam jednak zdradzić że wyjedzie coś na jaw  ;**
ZASADY OGÓLNIE SĄ TAKIE ŻE:
1. Czytasz = komentujesz. jej na serio to bardziej motywuję i wg jak wiem że ktoś to czyta ;)
2. Komentarze mają być szczere.
3. Nie spamujemy swoimi blogami itp. pod rozdziałem, założę wam osobną stronę ;)
4. Jeśli macie jakieś sugestie, pytania to pytać -->  ASK

Jest maj, moje oceny nie są obiecujące muszę teraz je poprawiać i wg będzie ciężko, nie wiem kiedy dodam nexta. ale mam do was pytanie :) co wolicie ...

krótkie rozdziały i często vs. długie a rzadko. odpowiadacie w komentarzach :)




czwartek, 2 maja 2013

ZWIASTUN

Hejoo do mojego bloga właśnie powstał zwiastun! nawet nie wiecie jak się jarałam...
po prostu beujnrqeiqnjejwerifogrwgqwen *O*
dziękuję bardzo Loli za wykonanie go <3
mam nadzieję że wam się spodoba hehe, bo mi bardzo :)



Mam wenę! w końcu ją odzyskałam, nie miałam siły nic pisać, pustka w głowię ale dziś setki pomysłów więc lecę kończyć rozdział :)
kocham was bardzo ;**

btw. nie długo będę musiała wprowadzić parę zasad :)