UWAGA !
DAJCIE FOLLOW --- > @TheOtherSide_PL
JEST TO OFICJALNE KONTO TEGO OPOWIADANIA
TAM LEPIEJ MI SIĘ OGARNIE :)
BTW. JA FOLLOWUJE TYLKO CZYTELNIKÓW!!
"Miłość, która jest gotowa nawet oddać życie, nie zginie"
".....Wydawać by się mogło, że to głupie. Pisać list do kogoś kto nie żyję. Można to uznać za kolejny efekt mojej pogłębiającej się depresji i samotności, która wisi nade mną od kiedy zostawiłeś mnie samej sobie, ale też jako akt miłości którą darzę cię do dziś. Nic się nie zmieniło. Odszedłeś. Obiecywałeś. W kółko słyszałam jacy będziemy szczęśliwi za parę lat we własnym domku z ogródkiem, psem i trójką naszych małych dzieci. Ty wracający z pracy, witający się ze mną u progu mieszkania, całujący mnie w policzek w momencie kiedy nie mogę cię przytulić z powodu moich dłoni, brudnych od mąki bo właśnie gotowałam obiad. Kiedyś obraz realnej przyszłości. Teraz złudne marzenia które wpajałam sobie każdego dnia z nadzieją że to co się wydarzyło nie miało miejsca.
Każdy mi powtarzał "żyj dalej", "bądź silna", "uśmiechnij się", ale nie zdawali sobie sprawy że ty jesteś moim życiem, ty dawałeś mi siłę i to ty sprawiałeś że się uśmiechałam. Gdzie tu sens tych próśb skoro ciebie już nie ma ? Nie chcę niczyjej litości. Miałam wokół siebie mnóstwo ludzi. Nie prosiłam się o to, a jednak. Objaw ich miłości do mnie? Raczej wątpię. Raczej ciekawość, i kolejny temat do plotek. Nie poznaję już nikogo. A może to ja się zmieniłam ? Niczego już nie jestem pewna. Z Seleną nie potrafię już rozmawiać, kłócę się z rodzeństwem, Louisa nie poznaję.
To koniec. Upadłam. Zdałam sobie sprawę dopiero z tego kiedy odnalazłam twój list zaadresowany do mnie pod moim łóżkiem. Choć tak na prawdę dzień twojej śmierci mogę uznać za swój oficjalny koniec. Nie chcę tak żyć, nie chcę się tak czuć. Chcę to zatrzymać. Nie zniosę tego więcej. Tylko wszystkich ranie i nic więcej. Nie jestem nikomu do życia potrzebna. Postawiłam wokół siebie mur i nikomu nie pozwalam się do siebie zbliżyć.
Dlatego podjęłam najważniejszą decyzję w swoim życiu. Chcę być z tobą. Chcę znowu cię przytulić, poczuć twój zapach i dotyk, mieć oparcie i wrażenie że wszystko będzie dobrze, a odnaleźć to mogę tylko tam gdzie jesteś ty. Przepraszam jeśli zawiodłam, jestem słaba. Dziękuję ci za każdy dzień. Szczególnie za ten w którym mi się oświadczyłeś. Nie zdążyłam się nawet nikomu pochwalić. Lecz pierścionek zawsze trzymałam przy sobie. Szkoda tylko że byliśmy narzeczeństwem parę godzin. Odchodzę więc nie jako twoja dziewczyna, ale narzeczona. Dziękuję. Moje serce przestanie bić w miejscu w którym zawsze przyśpieszało moje tętno. Tam skąd mam najlepsza wspomnienia. W miejscu znanym tylko nam.
Kocham cię.
Twoja Vanessa.
Wraz z ostatnim słowem mój mózg się wyłączył. Nie myślałam. Nie wiedziałam nawet co mam o tym sądzić. W tym liście zawarła całą prawdę więc po co się oszukiwać i mówić że postradała zmysły? Choć to się wykluczało. Nie zdawałam sobie sprawy że wstrzymałam oddech do póki Justin się nie odezwał.
- Sytuacja jest kurewsko nieobiecująca.!
- Co robimy? Nie możemy tu tak stać. Ratujmy ją.! - odparła El spanikowanym głosem.
- Nie mam pojęcia co to za miejsce w którym chcę się zabić. - odpowiedziałam zrezygnowana.
- Jak to nie wiesz? - zapytali chórem z niedowierzaniem.
- Nie wiem ok? - wydarłam się przez co wprawiłam ich w większe osłupienie. - Nie jestem wszechwiedząca. Mimo że była moją najlepszą przyjaciółką nigdy mi tego nie powiedziała, więc zanim zaczniecie mnie osądzać, pomyślcie że to był ich sekret!
Między nami zapadła cisza która zdawała się trwać wiecznie, do póki nie przerwała tego dziewczyna.
- Przepraszamy, masz rację, ale i tak nie możemy siedzieć bezczynnie i czekać na zbawienie od losu. - na co Justin przytaknął że się zgadza a ja posłałam im smutny uśmiech w tym samym momencie w którym ogarnęła mnie fala wspomnień a ja zbladłam.
- Muszę iść, umówiłam się z Zaynem. - wyparowała Vanessa wstając z mojego łóżka, gdzie przed chwilą oglądałyśmy albumu z dzieciństwa.
- Nie ma sprawy. Gdzie się spotykacie? - zapytałam.
- Nad jeziorem..... - odparła moja przyjaciółka, przerywając nagle i zarywając usta dłonią jakby beształa się za to co powiedziała.
- Gdzie ? - dopytywałam zaciekawiona.
- Nigdzie. - wyrzuciła szybko z siebie, nie wiedząc co powiedzieć w danym momencie. - Miałam na myśli co innego. - zaczęła wymachiwać rękoma spanikowana. - Spotkamy się później, pa. - pocałowała mnie w policzek i wyszła zanim zdążyłam coś na to odpowiedzieć.
***
- Selena, chodź już. Jest obiad! - zawołała moja mama.
- Już idę. - odkrzyknęłam, wyłączyłam laptopa i zbiegłam na dół.
- Rozłóż talerze na stole. - poprosiła moja rodzicielka a ja od razu wzięła się za polecone mi zadanie podczas którego cały czas rozmyślałam o tym co powiedziała mi koleżanka parę godzin temu.
- Mamo...- zaczęłam niepewnie.
- Tak ? - mruknęła odwracając głowę w moją stronę.
- Gdzie u nas w mieście jest jezioro ? - zapytałam, a ona na dźwięk ostatniego słowa napięła się i przybrała poważny wyraz twarzy.
- Po co ci to wiedzieć? - jej ton zamienił się w szorstki z nutą strachu.
- Tak się pytam, bo Vanessa coś wspominała....
- Lepiej tam nie chodźcie. - przerwała mi. - To miejsce jest opustoszałe i niebezpieczne. Nikt tam już nie chodzi. - brzmiała bardzo stanowczo.
- Nie miałam takiego zamiaru. Chciałam się tylko dowiedzieć gdzie to jest. - powiedziałam spokojnie.
Westchnęła i zrezygnowana zaczęła mi tłumaczyć....
***
Kolejne słowa mojej matki wryły mi się w głowę a ja stałam osłupiała i powtarzałam je jak mantrę.
-Kochanie co się stało? - usłyszałam zatroskany głos Justina.
- Wiem gdzie ona jest. - popatrzyłam im prosto w oczy w których widziałam zdezorientowanie. - Wiem. - powtórzyłam, zadowolona z siebie.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Louisa z tą informacją. Odebrał już po drugim sygnale. Przekazałam mu wszystko w jak największym skrócie i od razu gdy pojął wskazówki dotarcia do tego miejsca, rozłączył się.
Ruszyłam szybko w stronę jeziorka, tak jak kiedyś opowiedziała mi mama. Choć sytuacja była tragiczna ja cieszyłam się że wyciągnęłam to kiedyś od niej i że dzięki Bogu przypomniałam sobie to mimo dużego upływu czasu.
Za sobą poczułam czyjeś kroki, co świadczyło o tym że zarówno mój chłopak jak i jego kuzynka, postanowili mi towarzyszyć.
Bardzo dobrze. Nie wiem co bym bez nich zrobiła. Sama.
*Oczami Louisa*
Gdy usłyszałem telefon, miałem nadzieję że to Vanessa, że się tylko zgubiła czy coś w tym stylu.
To świadczyło tylko o tym jakim kretynem jestem. Ona nie dzwoniła. Baaa ona nie rozmawiała.
Nie miałem pojęcia czy tylko ze mną i czy postępowała tak z resztą, lecz jednego byłem pewien, nie poznawałem jej.
Spojrzałem na wyświetlacz i ujrzałem zdjęcie Seleny. Wiedząc że szuka naszej koleżanki tak bardzo jak ja, oraz że to nie jest ten moment pytań *jaką sukienkę założyć?*, *co mam mu powiedzieć?*, bez wahania odebrałem.
- Hej, co się dzieję ?
Reszta potoczyła się sama. Dziewczyna mówiła szybko ale jednoczenie tak żebym nadążył, nie wyraźnie z powodu paniki w jej głosie ale tak żebym zrozumiał.
W tamtym momencie stało się jasne. Najgorsze przypuszczenia. Chciała się zabić. Gdy chciało mi się już płakać. Tak. Jestem facetem. Tak, płaczę. No i co z tego ? To nie grzech pokazywać swoje uczucia. Ja byłem za słaby żeby się z tym kryć, szczególnie przed bliskimi.
Powiedziała coś jeszcze. Od razu poprosiłem ją o namiaru. Gdy mój mózg wszystko zarejestrował. Podziękowałem jej, rozłączyłem się i bez wahania zaczęłam biec tak szybko jak pozwalały mi na to nogi.
Nie może. Ona nie może umrzeć.
Ktoś powie *nie byłeś z nią blisko, więc o co chodzi?* Fakt. Nie byłem. Nasze kontakty ograniczały się do *hej, co tam?* lub *wiesz gdzie jest Zayn?* oraz wspólnych wypadów do kina z całą paczką.
Nikt nie wie jednak co obiecałem, mojemu najlepszemu kumplowi.
Przyjaźniłem się z nim od małego. Byliśmy jak bracia. Oboje mieliśmy tylko siostry, więc ten układ nam pasował. Mogliśmy zawsze sobie ufać i polegać, więc pewnego dnia gdy przyszedł do mnie z prośbą, nie byłem zaskoczony, lecz to co usłyszałem potem wpędziło mnie w lęk i strach, przed czymś nieuniknionym.
- Posłuchaj stary, wiem, że prosiłem cię już o wiele, ale ... -zaczął, zacinając się.
Rozmawialiśmy siedząc u mnie w pokoju, na kanapie przed telewizorem.
- Nie wspominaj tylko mów. Zawsze ci pomogę, masz moje wsparcie. - poklepałem go po plechach by trochę się rozluźnił i w końcu mi powiedział.
- Obiecaj mi coś! - popatrzył mi prosto w oczy. Pierwszy raz od kiedy zaczął mówić. Mogłem dostrzec z nich strach, desperację, błaganie, jakbym był jego ostatnią deską ratunku. Jakby ode mnie zależało wszystko.
W życiu nie widziałem go w takim stanie dlatego od razu wiedziałem że sprawa jest poważna.
- O co chodzi?
Po chwili milczenia w której z pewnością porządkował myśli, zaczął znów mówić.
- Jeśli mnie kiedyś zabraknie, zaopiekuj się moim skarbem, ok ? - po policzku spłynęła mu łza.
- Kurwa, bracie co ty pierdolisz ? - uniosłem się trochę, myśląc że żartuję.
- Nie żartuję sobie. - odparł, jakby czytał mi w myślach. - Niech nie zrobi sobie krzywdy, ani nie popadała w kłopoty oraz postaraj się by była szczęśliwa, więc jeśli możesz to po prostu mi to przysięgnij. Za każdym razem jak to robiłeś, nigdy mnie nie zawiodłeś, więc jak zrobisz to znowu teraz, to będę spokojniejszy.
Błagam mnie wręcz na kolanach więc odparłem.
- Obiecuję. - na jego twarzy pojawił się smutny uśmiech. - Na naszą przyjaźń. - dodałem a potem złączyliśmy się w braterskim uścisku.
I choć nie widziałem jego twarzy, byłem pewien że płaczę, mimo że starach się być twardy.
Popatrzyłem się w niebo. Było już prawię ciemno, słońce zachodziło, a świat spowijał mrok.
Czułem że tracę czas. Pieprzony czas który mi pozostał mi dotrzymać obietnicy.
Ciągle w biegu, spojrzałem w górę i powiedziałem do siebie:
- Obiecałem ci bracie, to słowa dotrzymam. - po czym pocałowałem sygnet który miałem na palcu. Oznakę naszej braterskiej przyjaźni. Jeden miałem ja, drugi on, który wraz z nim został pochowany.
Po czym podniosłem uściśniętą pięć do góry.
Nie mogłem pozwolić się jej zabić. Nie po tym co przysiągłem jej chłopakowi.
Gdyby mógł tu być, zabił by mnie za to, że je nie dopilnowałem. A ja chciałem żyć. Może ona nie, lecz ja tak i jeśli mi się uda, to na obiecuję na Boga że jej z oczu nie wypuszczę. Nawet pod prysznicem. Pomyślałem, a na ten wymysł który pojawił się w mojej głowię, uśmiechnąłem się jak głupi.
Tak Zayn. Nic się nie zmieniłem kumplu.
________________________________________________________________
nie wiem, co o tym sądzicie, to pozostawiam wam :)
nie długo, wygląd bloga się zmieni ! czuję że będzie taki bujsdigfnasqkfqf *O*
UWAGA !
Jeśli to czytasz to proszę skomentuj i dopisz swój nick z tt bo robię selekcję !
Jest was już 70 osób i za każdym razem ta liczba rośnie, a duże czasu pochłania, informowanie was.
Tym bardziej że tu taka liczba a komentarzy 24. Szkoda bo to bardzo motywuję <3
++++++
KLIKAJCIE RT !!!! TA DZIEWCZYNA JEST ŚWIETNA :)
CHCE WYGRAĆ PŁYTĘ JB, BO JEJ NIE STAĆ ;< POMÓŻMY NOOO RODZINKO DO DZIEŁA.
>>>>>>>> RT <<<<<<<<<